Tylko(aż) remis z FC Pusto w Lodówce

W pierwszym meczu rundy finałowej stanęliśmy w szranki z zaprzyjaźnioną drużyną FC Pusto w Lodówce. W poprzedniej edycji spotkanie obu drużyn zakończyło się naszym zycięstwem 4:2. Był to zatem mecz, który miał pokazać postępy poczynione przez te dwie ekipy podczas roku jaki upłynął od tamtej potyczki. Jak się okazało przez ponad 60 minut emocji było tak wiele, że spokojnie możnaby je rodzielić na kilka meczów.

Zaczęło się nad wyraz dobrze dla TKMu, gdyż w 4 minucie na tablicy wyników widniało już 3:0 dla nas. W pierwszej akcji do siatki trafił Marcin Wawrzyniak dobijając strzał Łukasza Krzemińskiego, który zatrzymałby się prawdopodobnie na słupku. Minutę później po dośrodkowaniu powstrzymanym ręką jedenastkę pewnie(tym razem) na gola zamienił Tomasz Krakowski. Nim przeciwnicy zdąrzyli się otrząsnąć piłkę po nieudanym wznowieniu gry przez bramkarza przejął Emil Tomczyk i dopełnił zapowiadającego się dzieła zniszczenia, a przynajmniej tak wszystkim na stadionie obecnym się wtedy wydawało.

Dopiero ten cios wstrząsnął drużyną FC Pusto w Lodówce na tyle, że zakasali oni rękawy coraz śmielej działając pod naszą bramką, co już w 7 minucie dało im bramkę kontaktową autorstwa Adriana Sierżanta. TKM przeświadczony, że ten mecz wygra się sam przez blisko 15 minut nie robił sobie nic z poczynań żądnych kolejnych bramek przeciwników. Jedną z bezmyślnie straconych piłek próbował ratować nasz bramkarz - na tyle nieudolnie, że ściął w polu karnym napastnika rywali, a po otrzymaniu żółtej kartki i rzucie karnym w wykonaniu Tomasza Dąbrowskiego musiał wyciągać piłkę z bramki. Jeszcze w pierwszej połowie FC Pusto miało kilka groźnych rzutów wolnych z bliskiej odległości, z których jeden zakończył się na poprzeczce.

Najistotniejsze dla przebiegu meczu wydarzenie miało miejsce około 15 minuty, gdy po niezamierzonym faulu na zawodniku wychodzącym na czystą pozycję boisko musiał opuścić Szymon Głowacki. Można powiedzieć, że przy stanie 3:2 mecz zaczął się na nowo i to w o wiele trudniejszym dla nas wydaniu. Od tego momentu wizyty pod bramką Tymoteusza Mądrego stały się o wiele rzadsze. Tuż przed przerwą po idealnym dośrodkowaniu czwartą bramkę dla TKMu zdobył głową Mateusz Bandowski, jednak ku zdziwieniu całej drużyny arbiter dopatrzył się odpychania rękami przy walce o pozycję.

Po bardzo burzliwej przerwie wróciliśmy na boisko zdeterminowani by wciąż korzystny wynik dowieźć do końca meczu. Przez naprawdę długi okres czasu bardzo dobrze się broniliśmy, nieustannie odpierając ataki rywali i od czasu do czasu groźnie kontrując. W drugiej połowie żadna z drużyn nie odstawiała nogi, co poskutkowało wieloma żółtymi kartkami, jednak nikt nie uzbierał ich do kolekcji tylu, by opuścić boisko. Na około 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry TKM zapuścił się tak wysoko, że w połączeniu ze stratą piłki dało to najgroźniejszą kontrę tego spotkania zakończoną wyrównującą bramką. Crossowa piłka dotarła ostatecznie do zamykającego całą akcję Marcina Bartkowiaka, a ten bezbłędnie umieścił ją w bramce.

Wydarzenia z drugiej połowy, w których niemal medycznej pomocy potrzebowali Emil Tomczyk i Łukasz Wrotecki przyniosły efekt w postaci 5 doliczonych minut. Wtedy to do dogodnych sytuacji dochodziło głównie pod bramką FC Pusto w Lodówce, jednak goalkiper zdołał uchronić się już od błędów, czego niestety nie można powiedzieć o napastnikach. Groźnie było też pod bramką TKMu, jednak piłka albo mijała bramkę, albo z opresji ratował nas bramkarz Rafał Kaźmierczak.

Mecz, który ciężko podsumować, bo w kwadrans z nieba trafiliśmy do piekła. Gra w osłabieniu przez ponad 45 minut okazała się wyzwaniem ponad nasze siły, co odbiło się nieskutecznością przy kilku znakomitych okazjach jakie udało się stworzyć, bądź nadarzyły się same. Wynik okraszony potem i krwią zawodników obu ekip, jedni i drudzy mogą czuć niedosyt. Chciałoby się rzec - więcej takich emocjonujących pojedynków, ale jeśli już to takich rozstrzygniętych ostatecznie na naszą korzyść.